Blog
continuing bonds, Elisabeth Kübler-Ross, emocje po stracie, pomoc psychologiczna, poradnictwo psychologiczne, poronienie, psychologia relacyjna, psychologia żałoby, psychologiczne modele żałoby, rozwój potraumatyczny, sesje terapeutyczne, strata, terapia po stracie, utrata bliskiej osoby, wsparcie w żałobie, żałoba, żałoba dzieci, żałoba nieuznawana społecznie, żałoba skomplikowana, zdrowie psychiczne
Psycholog.CLICK redakcja
0 Komentarze
Nie da się zapomnieć. Ale można nauczyć się żyć dalej
O żałobie, stracie i sile psychologicznego wsparcia
Jako psycholog, dziennikarz i popularyzator wiedzy psychologicznej, spotykam się niemal codziennie z pytaniami, których nikt nie chce zadawać na głos:
„Czy to normalne, że po dwóch latach nadal płaczę?”
„Czemu wszyscy mówią, że powinienem już „iść dalej”, a ja nadal czuję pustkę?”
„Może ze mną jest coś nie tak, skoro nadal rozmawiam z moim zmarłym mężem?”
To pytania o żałobę, stratę, o wewnętrzne trzęsienie ziemi, które zmienia wszystko – nie tylko to, co na zewnątrz, ale także to, co w środku.
Ten artykuł, który piszę w tym wyjątkowym listopadowym czasie, pełnym nostalgii i refleksji, gdy odwiedzamy groby naszych zmarłych bliskich, to nie tylko wiedza naukowa. To także zaproszenie do zrozumienia siebie, gdy świat już nie jest taki sam.
Żałoba to nie etap. To podróż.
Psychologia przez dziesięciolecia próbowała zrozumieć, jak człowiek przeżywa stratę. Jedną z najbardziej znanych teorii jest koncepcja pięciu etapów żałoby Elisabeth Kübler-Ross. Jej model wskazuje, że przechodzimy przez: zaprzeczenie, złość, targowanie się, depresję i akceptację.
To porządkujące podejście, ale – jak wskazują najnowsze badania – może być zbyt uproszczone. Żałoba nie przebiega liniowo. Ludzie nie przechodzą przez kolejne etapy „po kolei” jak poziomy w grze komputerowej. Czasem wracają do punktu wyjścia. Kiedy indziej „złość” przychodzi po roku ciszy. Momentami „akceptacja” miesza się z poczuciem winy.
Psychologowie Stroebe i Schut zaproponowali inny model – dualnego procesu. Ich koncepcja pokazuje, że żałoba to taniec między bólem a życiem. Jednego dnia płaczesz nad zdjęciem, drugiego planujesz remont kuchni. I to jest zdrowe. Ta zmienność, to „oscylowanie” między stratą a codziennością, jest kluczowe dla powrotu do równowagi.
Więź po śmierci? Tak, to możliwe i potrzebne.
Moja klientka mówi z poczuciem wstydu: „Czasem do niego mówię. Wiem, że to dziwne…”.
Ale to nie jest dziwne. Współczesna psychologia odchodzi od założenia, że zdrowa żałoba polega na „odcięciu się” od osoby zmarłej. Coraz więcej badań mówi o utrzymywaniu więzi emocjonalnej po śmierci – tzw. continuing bonds.
Możesz wspominać, rozmawiać, kontynuować relację w inny sposób. To nie świadczy o zaburzeniu, lecz o sile Twoich uczuć. I o tym, że miłość nie kończy się na śmierci.
Dzieci też przeżywają stratę. Tylko inaczej.
Pamiętam rozmowę z 9-letnią Mają, która po śmierci taty bawiła się jego skarpetkami. Jej mama martwiła się, że „nie rozumie, co się stało”. Ale dzieci przeżywają stratę przez zabawę, przez ciszę, przez pytania zadawane szeptem.
Badania pokazują, że nieprzepracowana żałoba w dzieciństwie może wpływać na całe życie: na to, jak budujemy relacje, jak tworzymy tożsamość, jak radzimy sobie z przyszłymi stratami.
Dlatego tak ważne jest, by nie „chronić dzieci przed prawdą”. Ale także, by dać im wsparcie – dostosowane do ich wieku i sposobu przeżywania.
Nie każda strata jest „oficjalna”. Ale każda jest prawdziwa.
Pani Dorota, lat 56, przyszła na konsultację po stracie psa. „Wiem, że to głupie…”, powiedziała. Ale dla niej to był ktoś więcej niż zwierzę. To był jej towarzysz, gdy przeszła przez rozwód i leczenie onkologiczne.
Mówimy wtedy o żałobie nieuznawanej społecznie (disenfranchised grief). To taka strata, której otoczenie „nie uznaje” – po poronieniu, po śmierci byłego partnera, po stracie zwierzęcia. Ludzie mówią: „To tylko pies”, „Jeszcze będziesz miała dziecko”, „Już dawno byliście po rozwodzie”.
Ale emocje nie słuchają społecznych norm. I każda strata – jeśli boli – jest prawdziwa. I zasługuje na opiekę.
Gdy czas nie goi ran… czyli żałoba skomplikowana
Żałoba, która trwa długo, nie zawsze oznacza problem. Ale jeśli przez miesiące czy lata nie możesz funkcjonować – nie wychodzisz z domu, nie pracujesz, unikasz ludzi – może to być sygnał, że rozwinęła się tzw. przedłużona reakcja żałobna.
Nowoczesne klasyfikacje diagnostyczne – DSM-5-TR i ICD-11 – opisują ją jako zaburzenie wymagające pomocy psychologicznej. To nie jest „słabość” ani „przesada”. To stan, który można i warto leczyć.
Marek – nie potrafił pożegnać ojca
Marek miał 42 lata, gdy zmarł jego ojciec. Po pogrzebie wrócił do pracy. Mówił: „Wszystko gra. Trzeba żyć dalej.” Ale z każdym miesiącem czuł się gorzej. Tracił motywację, złościł się na drobiazgi, unikał spotkań z rodziną.
Dopiero po roku trafił na terapię. Tam zrozumiał, że nigdy tak naprawdę nie przeżył żałoby – od razu „przerzucił się na działanie”. W trakcie pracy terapeutycznej pozwolił sobie na łzy, żal, a w końcu – na wspomnienia. Dziś mówi: „Dopiero teraz czuję, że mogę iść dalej. Ale z nim – nie bez niego.”
Aneta – poronienie, o którym nikt nie chciał mówić
Aneta straciła dziecko w 16. tygodniu ciąży. „To się zdarza” – usłyszała w szpitalu. Mąż, nie radząc sobie z emocjami, unikał tematu. Znajomi milczeli. Aneta czuła się niewidzialna. Dopiero grupa wsparcia dla kobiet po poronieniu pozwoliła jej poczuć, że ma prawo do żałoby.
Dziś mówi: „Nie zapomnę, ale już nie boję się wspominać. I nie czuję się sama.”
Tomasz – dorosły syn, który stracił matkę i siebie
Tomasz miał 35 lat. Był bardzo związany z matką. Po jej śmierci przez dwa lata żył jak w zawieszeniu. Mówił: „Bez niej wszystko jest bez sensu.” Nie chciał nowych relacji, porzucił hobby, zamknął się w sobie.
Dopiero intensywna terapia pomogła mu zrozumieć, że nie musi „odcinać się” od matki. Może nadal ją wspominać, ale równocześnie budować nowe życie. Nie wbrew jej śmierci – ale dzięki miłości, którą od niej dostał.
Czy żałoba może zmienić życie na lepsze? Tak, jeśli pozwolisz sobie czuć.
Choć strata boli, wielu ludzi po przeżyciu żałoby doświadcza czegoś, co psychologia nazywa rozwojem potraumatycznym. Przewartościowują życie, budują głębsze relacje, zaczynają naprawdę słuchać siebie.
Nie oznacza to, że śmierć była „potrzebna”. Ale że z bólu może narodzić się nowy sens. I nowa wrażliwość na życie.
Osobiste słowo ode mnie – psychologa, który sam stracił
Jeden z moich zawodowych znajomych, który od lat jest psychologiem, sam ostatnio przechodził przez żałobę. To czego mnie to nauczyło to fakt, że żadne wykształcenie nie chroni przed bólem. Ale wiem też, jak bardzo pomaga rozmowa. Obecność. Bez ocen. Bez radzenia.
Właśnie dlatego tworzę tę stronę i napisałem dzisiaj w dzień zaduszny ten tekst. Bo wierzę, że psychoedukacja może być pierwszym krokiem. Ale czasem potrzebna jest głębsza pomoc.
Jeśli czujesz, że żałoba Cię przerasta – nie jesteś sam/a.
Zapraszam Cię na sesje indywidualne oraz szkolenia z zakresu radzenia sobie ze stratą i wspierania innych w żałobie.
Niezależnie od tego, czy minęły 3 dni, czy 3 lata – Twoje uczucia są ważne. I zasługują na przestrzeń, by wybrzmieć.
Share this content:



Opublikuj komentarz